sobota, 17 marca 2012

Rozdział szósty

Biegłam szpitalnym korytarzem, co chwila mijając obcych ludzi. Mało mnie obchodziło czy ich potrącę, czy przeze mnie coś im wyleci z rąk, to w tej chwili nie miało dla mnie znaczenia. Zobaczyłam chłopców, którzy byli pod jedną z sal. Niall chodził w jedną i w drugą stronę, Liam siedział na krześle i nic nie mówił, tylko wbił wzrok z podłogę, Zayn zdenerwowany rozmawiał z kimś przez telefon. Z tego co usłyszałam, to była Hope. W pewnym momencie zobaczyłam Harrego, który siedzi skulony na podłodze. Zrobiło mi się go szkoda. Podeszłam do niego i przykucnęłam przy nim. Wtedy zapomniałam o wszystkim co się dotychczas między nami stało, zupełnie mnie to nie obchodziło.
- Co z nimi? – zapytałam łamiącym się głosem.
- Są w ciężkim stanie, nie wiadomo czy przeżyją. – powiedział cicho.
Momentalnie się rozpłakałam i schowałam twarzy w dłonie. Harry widząc to, przytulił mnie. Tak bardzo tego wtedy potrzebowałam i w duchu dziękowałam mu za to. Siedzieliśmy tak na tej podłodze z kilka godzin, a Lokowaty cały czas trzymał mnie w ramionach. Oparłam głowę o jego ramię, już nie płakałam, nie miałam siły.
Momentalnie wszystko mi się przypomniało. Jak przyjaciółka niechcący przykleiła mi ołówek do włosów w drugiej klasie, albo jak wylałam fioletową farbę na jej ulubione spodnie w trzeciej klasie. Pamiętam jak płakałyśmy razem, bo jej chomik Gustav zmarł. Sama zawsze go bardzo go lubiłam, chociaż raz mnie ugryzł, ale miałam wtedy siedem lat i nie wiedziałam, że jak się włoży palce do klatki, to on od razu ugryzie. Przypomniała mi się też pewna rozmowa. Miałyśmy wtedy chyba dziewięć lat, to było na placu zabaw przy szkole.
- Mówię ci. On się kiedyś ze mną ożeni.- powiedziała, wytykając mi język, Weronika.
- Daj spokój, pani cię tylko z nim posadziła w jednej ławce. To nie znaczy, że od razu musicie się żenić.
- A właśnie, że znaczy i od razu zapraszam cię na nasz ślub.
- A jeśli gdzieś wyjadę i nie będę mogła przyjść?
- Nigdzie nie wyjedziesz, bo my będziemy zawsze razem.
Od razu kilka łez popłynęło po mojej twarzy. Zawsze razem. A co jeśli mała Weronika się myliła, co jeśli.. nawet nie chciałam przez siebie przepuścić tej myśli. To nie mogłoby się stać, ja nie mogę.. nie mogę jej stracić.

Obudziłam się  nad ranem wciąż w objęciach Harrego. Popatrzyłam na niego. Miał podpuchnięte oczy, też musiał wczoraj płakać. Louis jest dla niego tak samo ważny jak dla mnie Weronika. Popatrzyłam na resztę. Zobaczyłam, że jest też Hope, teraz spała z głową na kolanach Zayna, a na jego ramieniu położył głowę Liam.  Za to Niall spał siedząc, tylko głowa mu zwisała w dół. Nie ruszyłam się. W pewnym sensie podobał mi się fakt, że Harry mnie teraz przytula, że robił to całą noc. Byłam mu za to naprawdę wdzięczą, jego obecność bardzo mi pomogła. Położyłam mu głowę na klatkę piersiową i próbowała ponownie zasnąć. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i zobaczyłam, że mam około 10 nieodebranych połączeń od Jessie. Przez to wszystko zupełnie o niej zapomniałam, ale wytłumaczę jej jutro co się stało. Mam nadzieję, że nie będzie się gniewać.
W tym samym momencie z sali wyszedł lekarz. Momentalnie poderwałam się z ziemi, jednocześnie budząc Harrego, który wpół przytomny przetarł oczy.
- Co z nimi? – spytałam.
- Przez noc ich stan się raptownie się poprawił, a pani przyjaciółka się już nawet obudziła. – powiedział, nie pokazując żadnych emocji. Jest bardzo dobry w swojej pracy.
- A mogłabym do niej wejść?
- Tak, tylko proszę uważać.
Podziękowałam lekarzowi, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Wystarczyło, że je lekko uchyliłam, a przyjaciółka obróciła głowę w moją stronę. Łzy napłynęły mi do oczu, tak bardzo się bałam, że ją stracę. Wolnym krokiem podeszłam do jej łóżka i usiadłam na brzegu.
- Szkoła się dopiero zaczęła, a ty już opuszczasz zajęcia. – zaśmiałam się i przytuliłam ją. – Nawet nie masz pojęcia jak się o ciebie martwiłam. – powiedziałam płacząc.
- Ale co się stało? – była trochę zdezorientowana.
- Ty i Louis mieliście wczoraj wypadek i od tego czasu byliście w śpiączce. Ale ty obudziłaś się pierwsza. – uśmiechnęłam się lekko.
- A co z Lou?! – nagle się ożywiła.
- Spokojnie. – próbowałam ją uspokoić. – Z nim wszystko dobrze. To znaczy nadal się nie obudził, ale jego stan znacznie się poprawił.
- To dobrze. – położyła głowę na poduszce. – Mówiłaś, że mieliśmy wypadek, tak? Bo ja chyba coś pamiętam.. – spojrzała w stronę okna.
Cały dzień byłam okropnie zdenerwowana tym wyjazdem do rodziny Louisa. On tylko mnie pocieszał i mówił, żebym się nie stresowała, bo nie mam czym. Ja i tak go nie słuchałam i ciągle myślałam swoje. Louis to zauważył i, żebym przestała ciągle o tym myśleć, zaczął mnie rozśmieszać.
- Lubię patrzeć na twój uśmiech. – spojrzał w moją stronę i przez chwilę patrzył mi w oczy.
Tak bardzo lubiłam jak to robił. Uśmiechnęłam się do niego. W pewnym momencie kątem oka zobaczyłam jadący w naszą stronę samochód.
- LOUIS! – krzyknęłam.
On momentalnie odwrócił głowę w stronę ulicy i próbował zahamować. Poczułam szarpnięcie w skutek którego uderzyłam głową w przednią szybę auta.
- A co z tym kierowcą, który w was uderzył?
- Nie mam pojęcia. Przecież gdybym coś więcej pamiętała, to bym ci powiedziała.
W tym momencie wszedł lekarz. - Przepraszam, ale powinna już pani iść. Pacjentka powinna odpocząć.
- Dobrze, już wychodzę. – zwróciłam się do niego. Przytuliłam Weronikę i wyszłam z sali.

Louis i Wera wyszli ze szpitala już prawie tydzień temu. Obydwoje mają się dobrze i już odrobili wyjazd do rodziny Lou. Wszystko poszło dobrze, bo mama Louisa bardzo polubiła moją przyjaciółkę i chce żeby przyjeżdżali do niej jak najczęściej.
Miałam dziś też odrobić tamto spotkanie z Jessie i razem idziemy na jakąś kawę.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam pewna, że to ona, więc wzięłam torbę i wyszłam. Nie myliłam się. Obie poszłyśmy w stronę samochodu, który stał przed naszym domem i wsiadłyśmy do niego. Przywitałam się z Mattem i spytałam czy on też z nami idzie, ale powiedział, że nie i tylko nas odwozi, a potem jedzie do kumpla.
Matt wysadził nas niedaleko kawiarni, więc resztę przeszłyśmy na pieszo.
- Naprawdę zazdroszczę ci twojego chłopaka. – uśmiechnęłam się do Jessie.
- Tak, on jest świetny. – uśmiechnęła się sama do siebie. – Ale jestem pewna, że ty też niedługo kogoś znajdziesz..
- Może tak, może nie, ale raczej wątpię, że w najbliższym czasie się coś wydarzy.
- Jestem pewna, że jednak tak. – uśmiechnęła się jakby wiedziała coś o czym nie wiem.
*Louis*
- Nie przesadzaj z tym piciem Harry.
- Daj spokój. – nie posłuchał i zamówił sobie jeszcze jednego.
Siedzieliśmy w tym klubie już jakąś godzinę, ale mimo to Harry już prawie był upity w trzy dupy i tylko czekać aż zacznie mi gadać o tym, że chciałby się umówić z syrenką, ale jej chłopak – wiewiórka, pobiłby go ziemniakiem, tak jak ostatnio. O co mu chodzi z tą syrenką?!
- Cześć Louis. – usłyszałem za moimi plecami.
Doskonale znałem ten głos. Nie kojarzył mi się za dobrze, a jego posiadacza wręcz nienawidziłem. Ta osoba wyrządziła mi w życiu zbyt wiele złego i kiedy widzieliśmy się ostatni raz miałem nadzieję, że jej już więcej nie zobaczę. Co on robił właśnie tu, właśnie teraz. Chociaż znając go mogłem był się tego spodziewać. Czemu los aż tak mnie nie lubi, że kiedy życie zaczyna mi się układać, to ta sama osoba zawsze coś w nim popsuje. A znam ją za dobrze i wiem, że nie szybko nie da mi spokoju.
Odwróciłem się.  – Witaj Carmen.



przepraszam, przepraszam, przepraszam.
nie dodałam rozdziału chyba ze 3 tygodnia ale po prostu miałam kilka rzeczy na głowie
a później jeszcze miałam szlabana na internet i tak to wygląda -.-
szczerze mówiąc rozdział  zupełnie mi się nie podoba.
jakoś tak wszystko nie tak jak chciałam :/
wprowadziłam nową bohaterkę która szczerze mówiąc namiesza troche
ale tak robi każdy i niech nikt nie myśli że dodaje ich sobie tak po prostu. ;x 
każdy ma jakiś wkład w tym opowiadaniu a że już go sobie starannie przemyślałam to wiem kto do czego jest mi potrzebny xd
naprawdę dziękuję za wszystkie wejścia. :)
zachęcam do komentowania i dodawania do obserwowanych :)
do następnego ♥


+ jeśli ktoś chce być powiadamiany to niech zostawi nazwę swojego tt w komentarzu.
po prostu trudno mi się połapać i sądzę że to będzie najlepsze wyjście :)
moje tt - @heartinstrips

10 komentarzy:

  1. Dal mnie jest świetny!
    Czekam na NN!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne oczywiście. :D
    Ciekawe, co ta Carmen namiesza, uhm. : >
    Czekam na kolejny. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe czy namiesza nowa bohaterka. Zapraszam do mnie: http://i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. TO JEST GENIALNE !! wreszcie normalny blog o nich, a nie jakieś słitaśne scenki lub imaginy +18. Gratuluje pomysłowości ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ta tez mnie ciekawi czy nowa namiesza; d ..ogólnie super.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! Czekam na kolejny ♥
    Zapraszam do mnie http://moments-with-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ubóstwiam twój blog, ale bardzo rzadko dodajesz nowe rozdziały :C
    Czekam na NN.
    http://1discoming.blogspot.com/
    xoxo, Blair

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam przepraszam! :c
      ale jakoś ostatnio po prostu zabrakło mi motywacji (głównie spowodowaną małą ilością komentarzy bo jak tu ostatnio wchodziłam to były 4 ;c) i brakiem weny, ale obiecuję dzisiaj się pomęczyć i coś napisać wieczorem nawet jeśli zajmie mi to do 2 w nocy :)

      Usuń
  8. http://stories-about-1-direction.blogspot.com/
    Zapraszam do czytania : )

    OdpowiedzUsuń