piątek, 24 lutego 2012

Rozdział piąty

Budziki zadzwonił jednocześnie budząc mnie z przyjemnego snu. Leniwie wstałam z łóżka, następnie wzięłam do ręki szlafrok, który leżał na fotelu, po czym go na siebie założyłam. Szczelnie się nim okrywając, poszłam prostu do pokoju przyjaciółki. Otworzyłam drzwi na oścież i usiadłam na łóżku, jednocześnie mierzwiąc jej włosy. Ona tylko zmrużyła oczy i nałożyła sobie kołdrę na głowę. Zaśmiałam się, po czym wstałam i idąc w stronę drzwi, krzyknęłam:
- Wstawaj już! Pamiętaj, że za godzinę mamy pierwsze zajęcia! – po czym wyszłam z pokoju.

Po ostatnim dziś wykładzie poszłam do biblioteki. Na jutro mieliśmy przygotować krótką pracę na dowolny temat. Równie dobrze mogłam ją napisać w domu, ale przyjaciółka od razu po zakończeniu wykładów poszła spotkać się z Louisem, a ja jakoś nie miałam ochoty siedzieć sama. W sumie mogła zadzwonić po Hope, ale z tego co pamiętam miała już na dziś plany z Zaynem.
Usiadłam przy jakimś stoliku i wyciągnęłam z torby mojego laptopa. Ma początku miałam problem o czym napisać. Postanowiłam wziąć pierwszą lepszą książkę i nieważne na jaki temat będzie, na taki  będę pisać. Podeszłam do jakiegoś regału i wzięłam pierwszą z brzegu. Nawet nie popatrzyłam o czym jest,  tylko poszłam z powrotem do stolika, przy którym siedziałam. Nagle jakaś dziewczyna usiadła na krześle obok, po czym wyciągnęła kilka książek. Kiedy zobaczyła, że patrzę w jej stronę, uśmiechnęła się do mnie, a ja odpowiedziałam jej tym samym, po czym zabrałam się do pracy.
- Cześć, mam na imię Jessie, a ty?
Podniosłam wzrok znad laptopa i spojrzałam w jej stronę.
Jessie była szczupłą dziewczyną o łagodnych rysach twarzy i dużych brązowych oczach. Wyglądałaby na spokojną i pogodną dziewczynę, gdyby nie jej rude włosy. Podobał mi się ich odcień, nie były takie marchewkowo pomarańczowe, tylko bardziej przypominały taki rdzawy kolor, może trochę jaśniejszy. Dzięki nim sprawiała wyrażenie dziewczyny, która jest zadziorna i bierze z życia jak najwięcej, nie patrząc na konsekwencje.
- Cześć, jestem Lena.
- Nigdy nie spotkałam z takim imieniem, skąd jesteś?
- Przyleciałam tu z Polski, a ty jesteś stąd?
- Nie, jestem z niewielkiego miasta na północy Anglii. Mieszkam w Londynie już kilka lat, bo moi rodzice wysłali mnie do jednej z tutejszych szkół z internatem.
Gdy to mówiła, miałam dziwne wrażenie, że chce coś ukryć, ale nie wgłębiałam się w to.
Siedziałyśmy w tej bibliotece kilka godzin. Dużo ze sobą rozmawiałyśmy i mogę stwierdzić, że naprawdę lubię Jessie. Wiele się o sobie nawzajem dowiedziałyśmy, na przykład to, że po skończonej szkole nie chciała wyjeżdżać z Londynu, więc zamieszkała ze swoim chłopakiem i poszła na studia. Dzięki niej nudny wieczór w bibliotece minął mi naprawdę szybko. Poza tym zaprosiła mnie na imprezę, która miała się odbyć w następnym tygodniu.
Kiedy skończyłyśmy to co miałyśmy dzisiaj zrobić, zabrałyśmy swoje rzeczy i wyszłyśmy na kampus, gdzie miał czekać na nią jej chłopak. Szłyśmy w stronę wyjścia z uczelni i z daleka zobaczyłam wysokiego chłopaka, który stał oparty o maskę czarnego samochodu. Jessie też go zobaczyła, od razu do niego podbiegła i rzuciła mu się w ramiona. Lekko speszona podeszłam do niech i przywitałam się z Mattem, bo tak się nazywał.
- Podwieźć cię?  - spytał się.
- Nie, dzięki. Zadzwonię po przyjaciółkę, w sumie i tak miałyśmy razem wrócić do domu.
Wymieniłyśmy się numerami, po czym obydwoje wsiedli do samochodu i odjechali. Wciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer Weroniki. Z tego co zrozumiałam, zaraz powinna być. Było już ciemno i na dodatek zaczynało padać. Założyłam na głowę kaptur od mojej siwej bluzy i czekałam na przyjaciółkę. Nagle zobaczyłam światło, które z każdą chwilą było coraz bliżej mnie.  Gdy wreszcie samochód się zatrzymał, wsiadłam do niego i przywitałam się z Weroniką i Louisem. Pojechaliśmy do domu.

Następny dzień na uczelni strasznie mi się dłużył. Nie mogłam się na niczym skupić i byłam strasznie szczęśliwa, kiedy dzisiejsze wykłady wreszcie się skończyły. Od razu poszłam przejść się po mieście, musiałam trochę oderwać się od wszystkiego co mnie otaczało. Usiadłam na jakiejś ławce w parku i patrzyłam na dwie dziewczynki, które się tu bawiły. Obydwie miały dwa kucyki i były ubrane w kolorowe spódniczki. Mogły mieć około sześć, siedem lat. Od razu przypomniało mi się jak byłyśmy małe z Weroniką. Bawiłyśmy się razem lalkami na balkonie w jej domu. Miałyśmy nawet takie małe wózki, kiedyś włożyłyśmy tam mojego psa. W pewnym momencie wózek zaczął sam zjeżdżać w dół. Chciałabym wtedy zobaczyć nasze miny. Mieszkałyśmy przy sobie, może to właśnie dlatego się zaprzyjaźniłyśmy. A stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami, kiedy mój ojciec wyjechał, wtedy była ze mną cały czas i mnie pocieszała, mimo, że obydwie nie za bardzo wiedziałyśmy co się dzieje. Jej wystarczyło tylko to, że płakałam.
Nie wiem co mnie naszło, ale wyciągnęłam szkicownik oraz jakiś ołówek i zaczęłam rysować. Nie pamiętam kiedy ostatnio to robiłam, ale zdecydowanie minęło za dużo czasu od ostatniego czasu. Zrobiłam kilka szkiców parku, jakiegoś mężczyzny, który siedział na ławce i palił papierosa oraz małego psa, który przez cały ten czas siedział na trawie i patrzył co robię. Przez przypadek zauważyłam jakiegoś chłopaka, który siedział na jednej z ławek i opierając łokcie na kolanach, patrzył się w ziemię. Szybko skończyłam poprzedni rysunek i zaczęłam go szkicować. Byłam zaskoczona, że udało mi się to zrobić w tak krótkim czasie. W pewnym momencie nieznajomy podniósł głowę i aż się zdziwiłam. To był Liam i wyglądał na przybitego. Spakowałam swoje rzeczy do torby i poszłam w jego stronę, po czym usiadłam przy nim, jednocześnie wyrywając go z zadumy.
- Co tu robisz? – podniósł głowę, a gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął.
- Zerwałem z dziewczyną. – powiedział cicho.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. To i tak nie miało sensu, od jakiegoś czasu nie czułem już do niej tego samego co kiedyś. – znów utkwił wzrok w ziemi.
Nic nie odpowiedziałam, w sumie nawet nie wiedziałam co.  Zaczęło się robić ciemno, więc zasugerowałam, żebyśmy już szli. Zaproponował, że mnie odwiezie, zgodziłam się.

Po wejściu do domu od razu spytałam się Weroniki czy wie coś o zerwaniu Liama z tą dziewczyną. Odpowiedziała, że nie, a poza tym bardzo się zdziwiła. Podobno byli ze sobą już ponad pół roku i z tego co słyszała, dobrze im było ze sobą. Ale mimo to, Louis jej ostatnio mówił, że coś między nimi zaczyna się nie układać. Brakowało czegoś i to było wyraźnie widać. Szczególnie ze strony Liama..

Około 13 Wera pojechała razem z Louisem do Doncaster, bo ten chciał ją przedstawić swojej rodzinie. Widać, że między nimi zaczęło się robić poważnie. Przyjaciółka była dzisiaj taka zdenerwowana, ale mimo wszystko myślałam już, że ją uduszę. Te jej ciągle pytania a co jeśli mnie nie polubią, a co jeśli.., no bo w końcu ile razy można jej mówić, że nie ma się o co martwić i że na pewno wszystko pójdzie dobrze?
Było jakieś wpół do piętnastej i za dziesięć minut miałam zamiar wyjść, bo umówiłam się na mieście z Jessie. Miałam pomóc jej w zakupach, a poza tym ja też musiałam kupić sobie coś nowego. W mojej szafie wiało nudą i nie mogłam już tego znieść. Musiałam tylko dokończyć zmywać naczynia po śniadaniu.
Nagle zadzwonił mój telefon. Bez wahania go odebrałam, ale im osoba po drugiej stronie mówiła coraz więcej, tym ja bardziej nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Talerz, który trzymałam wyślizgnął mi się z ręki, po czym roztrzaskał się o podłogę, zamieniając się w miliony małych kawałków szkła, które w jednej sekundzie rozeszły się po całej kuchni. Nawet nie zwróciłam na to uwagi. Przez moment czułam się jakby świat, mój świat, się zatrzymał. Mimo, że mężczyzna, który do mnie zadzwonił, nadal coś mówił, ja już go nie słuchałam. Jego słowa dudniły mi w głowie.

Weronika i Louis mieli wypadek.



w sumie cały rozdział to tylko takie 'lanie wody' jak to mówi nasza polonistka
i naprawdę przepraszam, bo w sumie tylko na końcu dzieje się coś ciekawego.
takie tam dramatyczne sceny ale natchnęło mnie to około 5 nad ranem więc proszę nie czepiajcie się. ;p
dawno nie dodawałam rozdziału, jakoś nie mogłam się zebrać ;/
poza tym zachęcam do komentowania :)
see again ♥

14 komentarzy:

  1. może i lanie wody ale jakieś takie fajne :)
    i przyznaje że długo nie piasałaś ale liczy się że jadnak coś napisałaś to nic czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny. :) oby tak dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi tam się podoba!
    Uwielbiam Twoje opowiadanie!
    A ja już myśłałam, że w tym rozdziale będzie coś z Harrym.
    Ale to też jest świetne.
    Mam nadziej, że nowy rozdział pojawi się już nie bawem. ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. więc: mam nadzieję, że Lou i Wera będą żyli. wszystko będzie dobrze i ogólnie będzie dobrze :D A ten pan co palił psa jest dziwny xd ale i tak go lubię :D no i tradycyjnie czekam na nn :>

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne. nie spodziewałam się takiego zakończenia. czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się :) CZekam na nn i zapraszam do siebie :)
    http://girlboylovee.blogspot.com/
    @HopeOfficiall

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny oczywiście. Hope .. XDD
    Ale zakończenie. o__O
    Czekam na kolejny. < 33

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję,że z Lou i Werą będzie wszystko ok. Genialny rozdział. Czekam na nowy ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. http://lost-dreams-1d.blog.onet.pl Zapraszam na 14 rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Każdemu zdarza się nudniejszy rozdział. Wypadek? Matko kochana. Mam nadzieję, że wszystko z nimi będzie dobrze : )
    { messageofyou.blog.onet.pl }

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudne , cudne. Sama wiesz choć nie umiesz się do tego przyznać. Czekam na kolejny. Pozdrawiam ; )

    http://dance-with-me-tonight.blogspot.com/ Nowy

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawie się robi.

    Zapraszam do mnie: http://i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. genialnie ! ^^ zakochałam się ;) i zapraszam też do siebie ;) dopiero drugi rozdział ale blog jest w trakcie przeprowadzki z onetu ;)

    OdpowiedzUsuń